Islamizacja Turcji postępuje od lat. Najpierw – trochę jakby tylnymi drzwiami – konserwatywny rząd uchwalił przepisy pozwalające tak uczennicom, jak i nauczycielkom na noszenie chust w szkołach. Później doszły urzędy państwowe i wyższe uczelnie a na końcu, przed kilkoma laty, parlament. Liberałom już wtedy wydawało się, że to koniec świata.
Jakże się pomylili!
Oto z podstawy programowej zniknęła w tym roku teoria ewolucji. Darwin przegrał z Koranem, w tureckiej szkole zatriumfował kreacjonizm. Oberwało się z resztą nie tylko Darwinowi. Podręczniki zostały odchudzone z „europocentryzmu”. W zamian uczniowie dostali solidną porcję wiedzy o odkryciach islamskich uczonych, islamskiej poezji i literaturze i w ogóle historii oraz obyczajach osmańskich.
Tak, jakby nie można było uczyć i o jednych i o drugich uczonych (można, ale po co). W ten sposób nie wychowa się całych zastępów dobrych muzułmanów, a taki jest cel prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana który informował ostatnio, że nie spocznie, póki tureckie meczety nie wypełnią się ludźmi).
Pierwsze efekty „nowego wychowania” są już widoczne, podczas niedawnego pogrzebu młodego żołnierza który zginął w Hakkari na wschodzie Turcji, jego koledzy skandowali „Allahu Akbar” – „Bóg jest wielki”, zakłócając wykonanie Marsza Żałobnego Szopena.
Chopin niestety nie był muzułmaninem. Przykry ten fakt dostrzegło tureckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i – zainspirowane wydarzeniem z Hakkari – nakazało, żeby podczas pogrzebów wojskowych (a tych niestety w ostatnich dwóch latach znacznie przybyło, co dzień jakiś poborowy ginie na wschodzie kraju w walkach z Partią Pracujących Kurdystanu) zamiast – jak dotychczas – „Marsza żałobnego”, wykonywać utwór Itri’s “Segah Tekbir” tworzącego w czasach osmańskich tureckiego kompozytora zwanego Itri z tekstami zaczerpniętymi z Koranu.
Podobno – tak twierdzą tureckie władze – muzyka zakorzeniona w ich kulturze lepiej oddaje to za co walczyli i za co zginęli tureccy żołnierze – męczennicy. Ich pogrzeby powinny odpowiadać moralnym wartościom narodu i cywilizacji z której wyrósł.
A że nie każdy żołnierz jest głęboko wierzącym muzułmaninem?
I na to znalazła się odpowiedź:
“Muzyka cudzoziemca nie jest odpowiednia dla naszych zmarłych” – stwierdził Lokman Aylar z Fundacji Tureckich Weteranów. Pierwsze pogrzeby z nową „ścieżką dźwiękową” już się odbyły.
Chopin przewraca się w grobie, Fazil Say – jeden z najsłynniejszych tureckich pianistów nie wierzy własnym uszom.
I chyba tylko zmarłym żołnierzom jest wszystko jedno.
Utwór, który zastąpił Marsz Żałobny
Akurat tutaj nie doszukiwalabym się islamizacji. Marsz żałobny Chopina jest piękny, smutny, poważny, ale to przecież nie znaczy, że istnieje jakis obowiazek wykonywania go na każdym pogrzebie. W przypadku pochówków panstwowych wcale mnie nie dziwi, ze władze kraju wybrały ostatecznie utwór miejscowego artysty. Islamizacja to by była gdyby zakazano Chopina jako takiego dla wszelkich pochówków. W Polsce tez się zdarzaja ludzie, którzy nie potrafia się zachowac na cmentarzu, niezaleznie od tego jaki właśnie grany jest utwór. Tylko szkolnictwa żal… Nauka rodzimej historii wprawdzie jeszcze nikomu nie zaszkodziła, jednak pod warunkiem, ze uczy się prawdy, równiez o sprawach trudnych. Jakos wątpię czy rozszerzą lekcje o rzezi Ormian.
To, co dzieje się w tureckim szkolnictwie to temat na kolejny, znacznie bardziej obszerny wpis…
W przypadku Chopina, idzie raczej o podaną przez Ministerstwo Spraw Wewnętrzynych i Radę ds. Religii argumentację. Ona wskazuje na to, że u podłoża decyzji stały względy religijne.
Coś mi to przypomina. Czy ktoś może mi uświadomić co? jakąś reformę całkiem blisko….
A tak na poważnie – wydaje mi się, że nie używałabym słowa islamizacja, bo islam z zasady to religia pokoju; tylko w tamtej kulturze ludzi faktycznie religijnych mało..wbrew pozorom. I poszli bandyci za jakimś niezidentyfikowanym przywódcą, który pociągnął za sobą miliony fanatyków.
Pisząc „islamizacja” miałam na myśli pewien nasilający się w ostatnich latach w Turcji trend polegający na tym, że w świeckim do niedawna państwie religia (w tym wypadku islam) odgrywa coraz większa rolę i coraz głębiej „wchodzi” w życie obywateli, czy im się to podoba, czy nie. Faktem jest jednak, że „islamizacja” kojarzy się nam źle. Pewnie tak samo, jak niektórym „chrystianizacja”.
Z podobnym procesem mamy do czynienia w Polsce. Czy katolicyzacja będzie trafionym określeniem?
Rzeczywiście, są analogie. W Turcji jednakże, świeckość państwa była jednym ideałów założycielskich Republiki. Strzeżono jej jak oka w głowie, wszelkie próby „przemycenia” religii do instytucji państwowych (chusty w urzędach czy parlamencie, modlitwy podczas państwych spotkań itp) były tłumione w zarodku. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia były wspólne modlitwy w armii, uczniowie szkół religijnych (Imam hatip) nie byli nawet przyjmowani do wojska. W Polsce jednak było inaczej, i to nawet w czasach głębokiego PRL-u. Nasze „świeckie” państwo – w przeciwieństwie do tureckiego – nigdy nie było do końca świeckie…
„Najpierw – trochę jakby tylnymi drzwiami – konserwatywny rząd uchwalił przepisy pozwalające tak uczennicom, jak i nauczycielkom na noszenie chust w szkołach”.
„Najpierw” to pojęcie względne. Chusta zwana hidżabem (okrywająca głowę, ramiona i piersi, ale pozostawiająca twarz odsłoniętą – nie mylić z burką lub nikabem) była w tureckich szkołach dozwolona do 1980 roku, chociaż w niektórych instytucjach źle widziana, np. na uniwersytecie w Stambule. Podobno „moda” na hidżab, bez wątpienia mająca związek z demonstracją poglądów, zaczęła być widoczna w latach 60. Chust zakazano dopiero po wojskowym puczu, który uratował świeckie państwo relatywnie niewielkim kosztem 650 tys. aresztowanych, 14 tys. pozbawionych obywatelstwa, 517 skazanych na śmierć – ale rzeczywiście stracono tylko 50! – i kilkuset zmarłych w niewyjaśnionych okolicznościach. Zresztą naprawdę energicznie zaczęto egzekwować zakaz dopiero od 1997 roku (relegowanie nieposłuznych uczennic itp.).
W Europie Zachodniej bywa różnie, ale generalnie chusta nie dziwi bardziej niż welony zakonnic. Chyba tylko we Francji kurs jest coraz ostrzejszy. Gdzieś tam nawet wyrzucono dziewczynę ze szkoły (skądinąd bezmundurkowej) za zbyt długą spódnicę, ale to raczej wyjątek.
A u nas? Zdarzały się ataki na kobiety w hidżabach. Prasa piętnuje je jako rasistowskie ekscesy, ale może to tylko zbyt mocny wyraz uzasadnionych obaw przed pełzającą islamizacją?
Dziękuję za obszerny, merytoryczny komentarz.