Potężne trzęsienie ziemi, które na początku lutego spustoszyło wschodnią Turcję, grzebiąc pod gruzami 41 tysięcy ludzi, okazało się wyjątkowo „łaskawe” dla wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO zabytków z tego regionu. Nie ucierpiało Göbeklitepe – „zerowy punkt ludzkości”, a słynne mury okalające stare miasto w Dıyarbakir są ledwo nadwątlone.
Mogłoby się wydawać, że to nie czas i miejsce na takie analizy. Wciąż trwają wtórne wstrząsy (w Hatay ziemia zatrzęsła się powtórnie w poniedziałek), miasta przypominają gruzowisko, serce rozdzierają filmy z cmentarzy, na których koparki zasypują doły, w których-jedno obok drugiego złożono ciała zmarłych.
A jednak tureccy dziennikarze, archeologowie i konserwatorzy zabytków już kilka dni po katastrofie odwiedzili miejsca z pierwszych stron przewodników turystycznych informując o tym, czy i jakie są zniszczenia. Trudno im się dziwić. Turystyka generuje kilkanaście procent tureckiego PKB. A że region dotknięty trzęsieniem przez wielu uważany bywa za niebezpieczny (choćby ze względu na odległość do syryjskiej granicy), tureccy urzędnicy i samorządowcy włożyli masę pracy w pokazanie i rozwinięcie jego turystycznego potencjału.
„W 2018 roku Göbeklitepe zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tylko w zeszłym roku odwiedziło nas ponad 850 tys. gości. W tym roku liczyliśmy, że będzie ich milion” – mówił dziennikowi „Milliyet” szef regionalnej dyrekcji kultury i turystyki z Şanliurfy Aydin Aslan.
Kilka dni temu, w tej pierwszej znanej ludzkości świątyni, składającej się z charakterystycznych głazów w kształcie litery T, a liczącej sobie około 12 tys. lat, zakończyły się prace badawcze. Oględziny stanowiska archeologicznego potwierdziły to, co zauważono wcześniej, oglądając zdjęcia wykonane dronem. Göbeklitepe w żaden sposób nie ucierpiało w trzęsieniu. Głazy ani drgnęły. Stoją pod tym samym kontem i w tych samych miejscach, co 5 lutego…
Szkód nie poniosły też majestatyczne posągi stojące na górze Nemrut. Z kolei mury obronne z czarnego bazaltu okalające stare miasto w Diyarbakir, najdłuższa taka budowla na świecie po Murze Chińskim (na listę UNESCO wpisane w 2019 roku), zostały co prawda uszkodzone, ale w dość nieznacznym stopniu i to głównie w tych miejscach, gdzie nie zdążono wcześniej przeprowadzić renowacji (prace konserwatorskie trwają tu od kilku lat). Tam z murów posypały się kamienie, ale nie tak, by naruszyć konstrukcję.
Przetrwał też najwspanialszy meczet miasta, Ulu Cami, w którym miejscowi zwykli nie tylko się modlić, ale tez po prostu spędzać czas. Podczas wstrząsów schronili się w nim z resztą mieszkańcy okolicznych domów.
Z kolei w Şanliurfie cały jest kompleks składający się z meczetu i otoczonego jasną kolumnadą jeziorka, zwanego w Polsce jeziorem Abrahama (tur. Balikli göl – jezioro ryb). Tylko woda z turkusowej zmieniła po wstrząsach kolor na brunatno-szarą. „Kan gibi oldu” – jak krew, komentują mieszkańcy, pokazujący filmiki z tego miejsca.
Dalej jest gorzej
Niestety są miejsca, które nie uniknęły zniszczeń. Kilka ścian twierdzy z III wieku w Gaziantep dosłownie się rozsypało, podobnie jak meczet Habib-i-Neccar, zbudowany w Antakyi, na ruinach pogańskiej świątyni w 638 roku i uznawany za najstarszy meczet Anatolii.
Żywioł nie oszczędził też świątyń innych wyznań. Zawaliła się katolicka katedra w Iskenderun, liczący sobie przeszło 700 lat kościół Maryi Panny w Hatay, będący świątyni tamtejszych prawosławnych Ormian i synagoga w Antakyi. Ta ostatnia stała się już z resztą bohaterką skandalu. Okazało się, że członek ekipy ratunkowej z Izraela, zabrał i wywiózł do kraju znalezione w gruzach fragmenty zwojów księgi Estery. „To najbardziej emocjonujący dzień w moim życiu” – miał powiedzieć ratownik z artefaktem w ręku. Gdy to nagranie obiegło media, zwój został przekazany naczelnemu rabinatowi Turcji. Po renowacji świątyni ma wrócić na miejsce. I nawet jeśli izraelski ratownik nie miał złych intencji, tureckie gazety od kilku dni nie zostawiają na „sąsiadach” suchej nitki.
To nie gruz, to sztuka
Choć kilku archeologów alarmowało już o kradzieżach, do jakich ma dochodzić na gruzach zabytkowych budowli i muzeów, ważne jest też co innego. Przypominają o tym architekci odpowiedzialni za renowacje zabytkowych budowli. „Fragmenty zawalonych artefaktów to nie gruz, nie traktujcie ich jak śmieci do wywiezienia. Każdy z tych kamieni może być użyty w procesie renowacji” mówi portalowi Sendika Tezcan Karakuş Candan, szef ankarskiego oddziału tureckiej izby architektów, ale nie wiadomo, czy ktoś go posłucha. Niektóre z historycznych budowli sąsiadowały ze zwykłymi blokami, do rzadkości nie należy w Turcji nawet sytuacja, że taki zabytek (w Izmirze są to na przykład fragmenty akweduktów), staje się ścianą naprędce wybudowanego domu…
Politycy na razie nie mówią wiele o renowacji zabytków, dla ludzi ważniejsza jest dziś informacja, kiedy będą mieli dach nad głową. Ale czas na pytania o renowację turystycznych perełek też nadejdzie. Może dlatego włodarze Gaziantep, między wizytą w miasteczku namiotowym i na pobliskiej wsi zmiecionej z powierzchni ziemi poinformowali, że żadna z mozaik w słynnym muzeum Zeugma nie ucierpiała.